Recenzowanie serialu, który ma kilka dobrych sezonów, a ilość odcinków sięga liczb trzycyfrowych nie jest łatwe. Wszystko z tego względu, że tak jak odcinek może być nierówny odcinkowi (co idealnie widać na przykładzie Gry o Tron), to tym bardziej sezon może nie być równy sezonowi (i tutaj także przykład Gry o tron 🙂 ). Do tego dochodzi kwestia otwartej księgi – serial się jeszcze nie zakończył, miał swoje gorsze i lepsze chwile, ale nadal trwa 🙂
The Walking Dead (Żywe trupy) – to właśnie ten serial wziąłem na tapetę, po obejrzeniu 9 sezonów produkcji. Niniejsza recenzja pojawia się, jak zapewne zauważyliście, jakiś czas po zakończeniu wspomnianego sezonu. Spowodowane jest to tym, że po obejrzeniu 6 sezonów, zrobiłem sobie dłuższą, mniej więcej roczną. Pod pewnym względem było to dla dobre. Pozwoliło mi to później nieco nadrobić, oglądając odcinek po odcinku, nie musząc czekać na premierę nowego odcinka. Miało to swój zdecydowany plus 🙂 Minus był taki, że owe rozwleczenie w czasie, nieco ostudziło moje emocje względem poszczególnych bohaterów. Nie byłem już z nimi tak bardzo “zżyty”, więc całą relację trzeba było budować od nowa.
The Walking Dead – zalety i plusy serialu
W pierwszej kolejności chciałbym pochwalić poszczególne elementy serialu. Przede wszystkim, na wielkie słowa uznania zasługuje charakteryzacja. Zombie i nieumarli wyglądają wprost niesamowicie. Ogrom pracy jaki włożyli w te efekty charakteryzatorzy, sprawia, że jest to chyba najlepsza szeroko zakrojona produkcja z dziesiątkami i setkami szwędaczy w jednym kadrze, jaka do tej pory powstała. I bez sztucznie napompowanych efektów specjalnych. Naprawdę WIELKIE BRAWA!
Fabuła także zasługuje na pochwałę, a przynajmniej pierwszych sezonów. W sumie czym dalej tym w mojej opinii gorzej. Aż do końca siódmego sezonu serial ogląda się znośnie, nawet z większym zaciekawieniem. Scenarzyści i reżyser w wyrafinowany sposób balansują naszymi uczuciami. Wzbudzają w nas żal, gniew, irytację, radość by już za moment przemienić to w strach i niedowierzanie.
The Walking Dead – bez spoilerów
Nie jest to recenzja w której na lewo i brawo będę sypał spoilerami 🙂 Dlatego, iż chciałbym Was zachęcić to obejrzenia tego serialu! Nie będę Wam zatem psuł rozrywki. pozwolę Wam także się zdziwić wtedy kiedy trzeba oraz rozzłościć gdy będzie to konieczne :). Mam nadzieję jednakże, że to co opisałem powyżej jak i to co zostanie przedstawione, jedynie Was zachęci do dalszego researchu na temat produkcji, jak i w efekcie obejrzenia całości – o ile już nie zaczęliście 🙂
The Walking Dead – wady i minusy serialu
Od początku lubiłem ten serial za relatywny realizm. Bohaterowi nie mieli tutaj super mocy, które ratowały ich z opresji. Jednakże tyczy się to pierwszych trzech sezonów. Później już się przetarła linia “bohaterów”, i co jakiś czas dokonywano tylko pewnych roszad. Eliminując poszczególne postacie i na ich miejsce wstawiając nowe. Zawsze musiał być jakiś główny antagonista jak i walka dobra ze złem. Niekiedy strony te się odwracały (kto był dobry a kto zły?), ale zawsze na koniec i tak rozwiązywały się. Pomimo, iż wątki splatane były jak gordyjski węzeł. Rick, Carl, Michonne, Daryl, Carol – zyskując tryb nieśmiertelności, skille bojowe + 100 i robiąc sieczkę nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji.
I tak jak wspomniałem wyżej, do 7 (siódmego) sezonu włącznie serial oglądało się bardzo dobrze. 8 (ósmy) sezon jednakże, moim skromnym zdaniem to jakieś nieporozumienie …
Cały sezon wałkowany o tym, jak to Zjednoczone obozy (AWK – Aleksandria, Wzgórze, Królestwo) zdobywają poszczególne posterunki. O tym, jak Zbawcom udaje się uciec z potrzasku – w nieco mało wiarygodny sposób – przecież Azyl był obstawiony Snajperami?! I później to AWK musi ponownie się bronić przed Zbawcami, nie posiadającymi żadnego zaplecza? Chowanie sie w kanałach? Naprawdę? A do tego jeszcze ta wszechogarniająca ciemność … obraz na którym nic nie widać i trzeba się tylko domyślać, co tam też się dzieje na ekranie … Zabawa w kotka i myszkę. Zarówno między Zbawcami i AWK jak i Widzami a Oświetleniowcami/Reżyserem.
The Walking Dead – sezon 9 i promienie wschodzącego słońca
Sezon 9 (dziewiąty) natomiast …
Po odejściu z serialu Ricka, serial nabrał zdecydowanie nowej świeżości. Ten głęboki oddech, który zaczerpnęli scenarzyści, wszystkim wyszedł na dobre. Poznajemy historię bez Ricka i przesuniętą o 6 lat do przodu. Mamy ten sam złowrogi świat, ale nowe realia. Kilku nowych bohaterów, jak i pozostałych troje starych i dobrze znanych. Do tego dochodzą tajemniczy szeptacze … Wszystko to sprawia, że 9 (dziewiąty) sezon ogląda się naprawdę z zapartym tchem i z dużą ciekawością.
I to własnie tylko i wyłącznie dzięki 9 (dziewiątemu) sezonowi, który zdecydowanie uratował sytuacje całego serialu, postanowiono nakręcić kolejny 10 (dziesiąty) sezon serialu. Czekamy zatem na kolejny sezon – z czasem pojawi się oczywiście jego recenzja w formie Update’u tegoż artykułu.
Serial The Walking Dead (Żywe Trupy) – dla kogo i czy warto oglądać? Podsumowanie
Serial The Walking Dead (Żywe trupy) wywołuje w nas niekiedy skrajne emocje. ma bawić, budować napięcie. Ale także i nas bulwersuje, obrzydza, czy wywołuje wielce negatywne emocje. Oburza swoim obrazem i brutalnością. A także pokazuje ludzi pozbawionych ludzkich instynktów a posługujących się jedynie zwierzęcymi … . Ale niestety, prawdopodobnie taka jest rzeczywistość. W oblicza zagrożenia i chęci przetrwania, prawdopodobnie własnie tak wszystko by się mogło potoczyć. Ludzie zaczęliby z czasem zapominać o kurtuazji, ogładzie, kulturze i moralności. A przeistoczyliby się w instynktowne zwierzęta, chcące po prostu przetrwać. Powraca wówczas Piramida Potrzeb Maslowa, która realizowana jest głównie na 2-3 pierwszych poziomach, gdyż na kolejne nie ma możliwości się wspiąć we wszechobecnych warunkach. I jak wówczas żyć? Jak Ty byś się zachował w obliczu takiej sytuacji? Po której stronie byś stanął? I kim lub czym byś się stał?